23.02.2015

Rozdział 27

Mam dość.
Tę popołudnie chcę spędzić sama, siedząc pod kołdrą z kubkiem gorącej czekolady, wspominając to co było i rozmyślając o tym, co może będzie. Próbuję nie myśleć o całym tym gównie, o rodzicach, przyjaciołach, Harrym i Johnie, o życiu i mojej niechęci do niego. Dość mam już łez. I rzeczywiście, przez większość mojej podróży udaje mi się zachować zewnętrzny spokój. Trzęsę się, to prawda, ale jest to raczej spowodowane adrenaliną, która nadal krąży w moim ciele. W metrze udaję, że wszystko jest w porządku, a w drodze do domu staram się opanować rumieniec, który wykwita na mojej poszarzałej twarzy. Jak źle musi ze mną być, jeśli mam ochotę stracić pamięć? W mojej sytuacji pranie mózgu jest jedyną opcją. Chciałabym spalić swoje zdjęcia, zanieść do domu dziecka wszystkie wspomnienia z dzieciństwa, skasować archiwum w poczcie i wiadomości w komórce. Zmienić swój wygląd, polubić poniedziałki, znienawidzić wieczory, w których mogłam zamykać się w swoim pokoju i odcinać od świata, a wszystko to po to, by te wszystkie rzeczy i nazwiska nie wywoływały u mnie żadnych emocji. Wzdycham. Nawet jednoczesny przeszczep serca i pranie mózgu nie pomogą w ucieczce przed własnym życiem i problemami. 
Stojąc przed drzwiami domu Harry'ego postanawiam sobie, że wezmę się w garść i nie ujawnię mu swoich myśli. Mam dość pokazywania tego, jak bardzo niestabilna i krucha jestem. Biorę głęboki oddech i po odczekaniu dodatkowych kilku sekund pukam do drzwi. Wsadzam zbłąkany kosmyk włosów za ucho, przy okazji przecierając twarz dłońmi, ścierając z niej niewidoczne oznaki tego, co zaszło kilkadziesiąt minut temu. Drzwi otwierają się w momencie, kiedy zamierzam sprawdzić stan swojego stroju. 
– Hej – mówię cicho, zaraz zaciskając szczękę. Przez chwilę patrzymy sobie w oczy, po czym mężczyzna bada wzrokiem resztę mojego ciała. Unosi brew, znów mierząc mnie przenikliwie, aż wreszcie, bez żadnej odpowiedzi, przepuszcza mnie w progu. Zdejmuję buty, co u niego w domu wydaje się być jakiegoś typu niepisaną zasadą, ponieważ sam zawsze to robi. W moim domu, a raczej w domu moich rodziców, nigdy tego nie robiliśmy, to samo tyczyło się gości. Kiedy po kilku minutach odszukuję go wzrokiem, okazuje się, że patrzy na mnie ze skrzyżowanymi na piersi rękami. 
– Mogłem cię przywieźć... Czekaj, co się stało? 
Niewinnym spojrzeniem staram się przekazać mu, że kompletnie nie mam pojęcia co ma na myśli, ale jedyne co tym osiągam to to, że zaczyna iść w moją stronę. 
– To nic takiego, ale dziękuję za propozycje. Dlaczego coś miałoby się stać? 
Mam nadzieje, że tą dodatkową wiadomością go zatrzymam, sama dla pewności zaczynając się cofać, co i tak się nie dzieje, a ja zostaję przyciśnięta między ścianą a jego ciałem. I kiedy przypominam sobie, że dokładnie w takiej samej sytuacji byłam nie tak dawno temu, jestem pewna że Harry, po wyciągnięciu swojej dłoni w moją stronę, ma podobne zamiary do Johna. 
Zresztą, Harry nie jest inny od tamtego mężczyzny! 
Cokolwiek mi się wydaje, to dalej ten sam człowiek, którego poznałam kilka miesięcy temu. On jednak jedynie chwyta skrawek mojej bluzki, wzrokiem nakazując, abym spojrzała w tamte obszary. 
– Co się stało? – powtarza ostrzej.
Materiał z jednej strony jest obszarpany, z głębokim rozdarciem przy samym boku, a na odkrytej przez niego skórze widać niewyraźną szramę, wyglądającą na zadrapanie przez czyiś paznokieć. To nic takiego, ale stojąc kilka cali przed zielonookim nie potrafię znaleźć logicznego wyjaśnienia. 
– M-mogę odzyskać przestrzeń osobistą, Harry?! – krzyczę spanikowana, mając nadzieje, że tym go odstraszę. Normalną reakcją ludzi na panikę jest, zazwyczaj, chęć jej złagodzenia, ale dopiero po krótkim spojrzeniu na jego mimikę zdaje sobie sprawę z tego, że jedyne co zrobiłam, to go rozzłościłam. Mam ochotę zasłonić usta dłonią, jak te wszystkie dzieci, które właśnie przeklęły przy rodzicach lub osoby, które nieświadomie zdradziły kogoś tajemnice, ale nim udaje mi się to zrobić Harry przyciąga moje ręce nad głowę, przygwożdżając je do ściany. 
– Próbuję być miły, Lizzy, ale niech nie wydaje ci się, że teraz to ty ustalasz zasady.
Zawzięcie patrzy się w moje oczy, na co momentalnie kulę się w sobie, wciągając policzki. Jak mogłam myśleć, że jego zmiana na lepsze jest stabilna? Jeśli chciałam, aby ciągle zachowywał się wobec mnie w porządku, mogłam starać się podporządkować na tyle, na ile było to zdrowe – on tylko pytał, czy co się stało. 
– Puszczaj!
Próbuję się wyrwać, a niechciane łzy znów nachodzą mi do oczu. Szatyn wzmocnia swój uścisk i próbuje mnie unieruchomić. Kiedy mu się to udaje odczekuje kilka sekund, nim ponownie pyta:
– Ktoś zrobił ci krzywdę? 
Ufa mu. Harry ufa Johnowi. Pytanie tylko, czy ufa mu dlatego że wie, iż jest dokładnie taki sam jak on, czy właśnie dlatego że nie ma o tym pojęcia. Jeśli jednak moje pierwsze przypuszczenie okaże się trafne, nie mam powodu, aby mówić mu co się stało. Może nawet dobrze wiedział co może tam zajść, kiedy puszczał mnie na spotkanie z nim, a teraz udaje idiotę.
Kilka dodatkowych łez ścieka po moich polikach. 
– Nie.
– Więc co się stało? Bez powodu twój t-shirt jest rozerwany i bez powodu znowu ryczysz?
– Nic takiego – wypowiadam to głosem, jakiego zazwyczaj używa on i jakiego użył John, twierdząc, że to nie będzie nic takiego, jeśli się z nim prześpię. – To zawsze jest nic takiego, Harry, więc dlaczego cię to obchodzi?! 
Mężczyzna marszczy brwi, przez kilka sekund nie wiedząc co mam na myśli i co przekazuję swoimi słowami, więc wykorzystuję jego chwilę nieuwagi i ponownie próbuję się wyrwać. Udaje mi się uwolnić jedną z rąk, więc, używając całej swojej siły, staram się go odepchnąć. Czuję, że zdradzam samą siebie, kiedy wyraźnie czuję, że bliskość Harry'ego nie jest już tak obca i odpychająca jak kiedyś, że porównując go z Johnem jestem pewna, że wybrałabym zielonookiego. 
O ile którykolwiek z tych wyborów mógłby być choć w kilku procentach dobry. Może i Harry ostatnimi czasy jest dla mnie miły, ale nie mogę tak po prostu zapomnieć o tym ile razy przez niego płakałam, jak prosiłam, aby się zatrzymał i jak zmuszał mnie do tych wszystkich okropnych rzeczy – to nie jest coś, co można człowiekowi od tak wybaczyć. 
– Chodzi o Johna, tak? 
Zmniejsza siłę, z którą mnie trzyma. 
– Wszyscy jesteście tacy sami – potwierdzam. 
– Co zrobił? 
Wszelkie uczucia ulatują z jego twarzy, głos wydaje się bezbarwny, całkowicie przeciwny do tego, jak nerwowo brzmiał kilka minut temu, a oczy są zamglone, jakby intensywnie nad czymś myślał. 
– Nic, czego wcześniej nie zrobiłeś ty. 
– Robiłem wiele rzeczy, ale to nie znaczy, że on może – przeklina pod nosem, zakładając za moje ucho zbłąkany kosmyk włosów, który opada mi na twarz.
Przecieram oczy.
– Dlaczego miałby nie móc? Nie bądź hipokrytą, Harry, ja po prostu zawsze muszę być ofiarą.
 Z tymi słowami niemo pozwalam mu, aby znów dominował. To zawsze wygląda tak samo. Lizzy udaje, że wszystko jest w porządku, Lizzy stara się przejąć kontrole, Lizzy się poddaje – obojętnie o której sytuacji, w której uczestniczył Harry pomyślę, schemat zawsze wygląda identycznie. 
– Nie powinien dotykać cudzej modelki. 
Przybliża twarz do mojej i kiedy myślę, że chce mnie pocałować, opiera swoje czoło o moje. Jego ciepły oddech owiewa mój policzek, a pukle włosów łaskoczą szyję. Jeśli chwile temu myślałam, że się poddałam, teraz całkowicie rozpływam się pod jego spojrzeniem. Jest w tym coś niepokojącego, coś przez co nie potrafię rozluźnić się tych ramionach, ale jednocześnie ogarnia mnie uczucie, przez które wręcz nie potrafię oddychać, a gula z motylów narasta w moim gardle, sprawiając, że muszę głębiej nabierać powietrza.
– Teraz jesteś moją własnością, kochanie. 
Nie wiem czy umyślnie uruchamia seksowną chrypkę w swoim głosie, czy może to ja mam urojenia, ale towarzysząca temu szorstkość, w połączeniu z jego dłonią, kreślącą nieokreślone kształty na moim przedramieniu sprawia, że na ciele pojawia mi się gęsia skórka. Dopiero po kilku sekundach zdaję sobie sprawę, że nie nazwał mnie księżniczką, tak jak robił to zazwyczaj, ale swoim kochaniem, na co kolejna dawka mieszanki uczuć eksploduje w moim ciele. 
– Co zamierzasz z tym zrobić? 
Mam na myśli to, że John mnie dotkną, a nie fakt, że nazwał mnie swoją własnością, ale wypowiedź brzmi na tyle dwuznacznie, że zielonooki nakręca się jeszcze bardziej.
A ja walczę z samą sobą, aby nie potwierdzić tego, że ze mną dzieje się to samo.
Przegrywam w momencie, w którym przygryza płatek mojego ucha, a z ust wydostaję mi się cichy jęk. Jak szybko potrafi zmienić się bieg sytuacji? I co stało się z moją chęcią do samotnego spędzenia popołudnia? 
– Zaraz się przekonasz. 
Jego usta łączą się z moimi, odwracając uwagę od rąk, które suną w górę ud, zatrzymując się przy pośladkach. Pocałunek jest ostry, okryty desperacją. Kiedy czuje, że powoli omdlewam w jego objęciach, podnosi moje ciało, jedną ręka utrzymując mnie nad ziemią, a drugą próbując ściągnąć moją koszulkę. Pomagam mu w tym, uciekając spojrzeniem. Wydaje się lubić ten wstyd, gdy najpierw łapie mój wzrok, a dopiero po tym, wiedząc że patrzę, bada mój półnagi tułów. Oczy zachodzą mi mgłą, a twarz cała blednie. Bezwiednie rozchylam wilgotne wargi, odrętwiałymi dłońmi chwytam się jego ramion, gdy rusza w stronę salonu. Mimo uczucia jakby gwiazdy spadały mi po plecach, nie potrafię wyzbyć się z siebie niepokoju. Już wcześniej potrafił robić ze mną wiele rzeczy, nie patrząc na to, czy tego chcę czy nie, a teraz, kiedy sama mu na to pozwalam, martwię się, że może się nie zatrzymać w momencie, w którym powiem "stop".
Razem z przyjściem tej myśli moja kieszeń zaczyna wibrować, a po chwili zaczynają wydostawać się z niej charakterystyczne dźwięki. Ktoś do mnie dzwoni. Harry rzuca mną na kanapę, w ogóle się tym nie przejmując. W sekundzie od mojego upadku pojawia się nade mną, a ja coraz bardziej dziwię się samej sobie, że jeszcze tego nie przerwałam. To zbyt trudne do opanowania.
To zbyt intensywne.
– Harry, chyba muszę... – próbuję coś powiedzieć, ale przerywam, kiedy jego usta lądują na mojej szyi, a jedna z dłoni ściska pierś. Podciąga mój stanik pod samą szyję, pozwalając sobie zobaczyć więcej, na co momentalnie się rumienie. Może i to nic, czego by wcześniej nie widział, ale bynajmniej nie jest to sytuacja, w której kiedykolwiek już się znalazłam. Błądzę dłonią po kieszeni swoich spodni, wiedząc, że Harry i tak nie zwróciłby uwagi na moje słowa. Kiedy wyciągam wciąż dzwoniący telefon, Harry przenosi swoje usta na moje piersi, delikatnie ssąc sutki. Jęczę, lekko unosząc klatkę piersiową, ułatwiając mu do niej dostęp, przez co urządzenie lekko ociera się o jego krocze. 
– To może być coś ważnego, Ha...
Przerywam, kiedy w momencie wyrywa mi z rąk komórkę, rzucając nią w kąt pokoju. 
– Zamknij się, Lizzy – warczy.
– Okej – szepczę, przekupiona pocałunkami, którymi obdarowuje moją klatkę piersiową. Telefon nadal dzwoni, leżąc na ziemi kilka metrów od nas, ale staram się nie zwracać na to uwagi. 
Jak ktoś kocha to poczeka. 
Zaskakująca myśl wpada do mojej głowy, gdy po kilku minutach komórka odzywa się ponownie. 
– Harry, a jeśli to moi rodzice? Muszę odebrać. 
Kładę dłonie na jego torsie, starając się go odepchnąć, na co po dłuższej chwili reaguje, wcześniej składając na moich ustach ostatni, gorący pocałunek, zakończony cichym mlaśnięciem.
 – Przysięgam, że jeśli to nie będą twoi rodzice... – zaczyna, ale kiedy prawie spadam z kanapy, aż tak śpiesząc się, aby odebrać, postanawia nie kończyć. 
– Halo? – dyszę, nie patrząc na wyświetlaną nazwę kontaktu. 
– Betty? Cześć, chciałem tylko zapytać...
– Ach, cześć Toby.
– ...czy nasze jutrzejsze spotkanie nadal jest aktualne. 
Drapię się po głowie, speszona zerkając w stronę Harry'ego, który intensywnie przypatruje się mi z kanapy. 
– Tak, jasne. Dlaczego miałoby nie być? 

Dzień później dochodzę pod blok Toby'ego, myślami wciąż będąc przy Harrym i jego krótkiej scenie zaborczości, kiedy powiedziałam mu o spotkaniu. Stwierdził nawet, że sam chętnie się wybierze, a kiedy odmówiłam zaproponował, że mnie podwiezie. Przekonało go tylko to, że w pewnym momencie powiedziałam, że być może przed spotkaniem wstąpię do rodziców i będę potrzebowała chwili samotności. Przyjął to ze zdecydowanie większym entuzjazmem, na koniec życząc mi powodzenia. I może to właśnie dzięki temu niewinne kłamstwo stało się dla mnie wykonalne. Po kilkunastu minutach w metrze i kilku dodatkowym, kiedy zmierzałam w stronę domu przyjaciela, doszłam do wniosku, że naprawdę warto spróbować ponownie porozmawiać z matką. Nie mogę tak po prostu zrezygnować z rodziny, jakakolwiek by ona była. 

Pukam do drzwi odpowiedniego mieszkania, nasłuchując niewyraźnych kroków, zbliżających się w ich stronę. Kilka sekund później w drzwiach pojawia się Toby, a na moich ustach mimowolnie pojawia się uśmiech. Oto jedyna osoba, której mogę w stu procentach zaufać. 
– Hej – piszczę, wahając się przez kilka sekund, aż w końcu wpadam w jego ramiona. 
– Hej, Betty – śmieje się. 
Przechodzę przez próg, rozglądając się w koło. Większość rzeczy osobistych zniknęło, niektóre jednak wciąż znajdują się w pudłach, zajmujących znaczną część salonu. Widać wcale nie śpieszy mu się z przeprowadzką, kiedy przyszłam do niego kilka miesięcy temu widziałam, że wszystko wyglądało podobnie (nawet jeśli mogłam dostrzec to tylko przez niewyraźną szparę między drzwiami a jego ciałem, kiedy nie wpuścił mnie do środka). 
– Co u ciebie? – pytam, wchodząc do kuchni. Wiem, że idzie za mną, więc spokojnie otwieram lodówkę i nalewam sobie któregoś z soków, jakie tam znajduję. Próbuję zachowywać się naturalnie, tak jak robiłam to zawsze, kiedy do niego przychodziłam, ale, po wzięciu łyka zimnego płynu, kiedy zdaję sobie sprawę że wciąż nie usłyszałam odpowiedzi, niepewnie odwracam się w jego stronę. Patrzy na mnie marszcząc czoło, na co unoszę brew, zastanawiając się, czy może nie zachowuję się zbyt pewnie. Nasza relacja nie jest już taka jak dawniej. Nic nie jest już takie jak dawniej. Zmieniło się tak wiele, że nasza przyjaźń wydaje się prawie jak z innego życia.
– Pytanie co u ciebie, nie wyglądasz za dobrze.
– Co?
Dziwię się. Może i Toby dobrze mnie zna, ale wydawało mi się, że jestem dzisiaj w na tyle dobrym humorze, że nic nie zauważy.
– Schudłaś. Cóż, wiem, że teraz jesteś modelką, ale...
– Ostatnio dużo się stresuję. 
Przerywam jego wypowiedź, czując, że muszę się komuś wygadać. I sama nie wiem kiedy, ale po chwili mówię mu o wszystkim, co stało się po jego odejściu. O Ninie i Emmie, o Melissie i o Harrym, o innych modelkach, o sekretarce, o rodzicach, o wszystkich tych uczuciach, które we mnie krążą i o braku pomysłu jak to wszystko naprawić.
Mówię mu to wszystko, ponieważ wiem, że mnie wysłucha, zrozumie i pocieszy. A po tym wszystkim, tak jak dawniej, zagramy na PlayStation i odzyskam część swojego dawnego życia. 

~~~ 
Rozdział by Kinss Wo
Chamska reklama: Panæmonium – Harry Styles Fanfiction
Byłybyśmy wdzięczne, gdyby każdy w komentarzu wyraził swoje zdanie co do długości rozdziału. Za długi? Za krótki? To ważne. 
Jeśli masz konto na bloggerze, proszę, zaobserwuj bloga! Obserwatorzy znajdują się na dole strony.
Odstęp między dodawaniem rozdziałów zależy wyłącznie od stopnia waszego zainteresowania (czyt. ilość komentarzy).

37 komentarzy:

  1. Długość rozdziału mi odpowiada :)
    Fantastyczny *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi również długość rozdziałów odpowiada. :).
    Ten jest bardzo ciekawy i naprawdę żal mi tej dziewczyny. Harry jest tak cholernie irytujący, a jednocześnie pociągający.
    Podoba mi się jego postać.
    Jestem ciekawa co będzie w kolejnym rozdziale.
    Pozdrawiam kochana :*

    Zapraszam do mnie :

    niedostepnamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawy rozdział <3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie długi rozdział. Ideał. Treść - ekstra. Oby tak dalej dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Troche nie usatysfakcjonowalo mnie rozwiniecie akcji z Harrym, zbyt szybko pojaawil sie jej przyjaciel, ale rozdzial bardzo mi sie spodobal.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dla mnie macie idealną długość rozdziałów tym bardziej, że w jednym wiele potrafi się wydarzyć *.* dużo rzeczy zaskakuje i emocjonuje <3 uwielbiam tego bloga ♥ osoby, które go tworzą ♥ które poświęcają mu swój własny czas i oczywiście czekam na następny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Według mnie dlugość rozdziałów jest zadowalająca. Kurde.. Uwielbiam wszystko co jest pomiędzy Harrym a Lizzy. Jest to mój fav ff więc dobra robota dziewczyny! Z ogromną chęcią przeczytam ff

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział :) Jego długość jest w sam raz :D
    To co jest pomiedzy Harry'm a Lizzy to coś... fascynującego :)
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  10. Długość jest idalna :D nie powiem, że chciałabym żeby był jeszcze dłuższy, ale jest w sam raz :)
    Harry co rozdział to mnie zaskakuje :D szkoda, że przerwał im ten telefon.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla mnie rozdział może być jeszcze dłuższy, uwielbiam długie rozdziały.A co do rozdziału to jest cudowny. W ogóle nie moge rozszyfrowac co będzie dalej. :P SUper czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znowu ja. Macie może jakiś swój blog ale zakończony ??? :D

      Usuń
  12. TO JEST TAKIE KURCZE GENIALNE ŻE OMG ---ANGELA

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
    Czekam na next ;*
    Pozdrawiam
    Seo<3

    OdpowiedzUsuń
  14. OMG
    Genialne
    Kocham
    Takie słodkie
    Chce juznext
    @Faza_Bo_Hazza

    OdpowiedzUsuń
  15. O J A P I E R D O L E ! !
    Tego to się w ogóle nie spodziewałam...
    Ten rozdział podobał mi się STRASZNIE !!
    Troszkę krótki, ale zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeju. Czekam na next.
    Dobra a wiec typowy tekst napisany, przejdę do opisywania. A wiec tak, rozdział świetny po prostu awww. Masz ogromny talent i pisz, dużo pisz ;>

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział czekam na next ~cleo:D

    OdpowiedzUsuń
  18. Boze super, po prostu brak słów, nie wiem co mam napisać , to jest extra , życzę weny i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział :) z długością myślę, że jest ok

    OdpowiedzUsuń
  20. Super blog i rozdział . Naprawdę podziwiam kreatywność szacunek w Twoja stronę :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Z niecierpliwością czekam na nexta.
    Pozdrawiam I życzę wam weny.

    OdpowiedzUsuń
  22. O matko jedyna. No tego się nie spodziewałam. Rozdział genialny. Jak zawsze a końcówka wbiła mnie w fotel. Genialna robota.
    Pozdrawiam i życzę weny twórczej :)
    Valerie

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział odpowiedniej jak dla mnie długości...
    Biedna Lizzie, Harry jest taki zmienny... ciekawe jak dalej wszystko sie potoczy no i jak zareaguje Toby na to co mu powiedziała...
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  24. Mega, brak mi słów, kocham TOOOOOOOOOOOOOOOOOOO; czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Długość jest cudowna a rozdział jak zwykle wspaniały *. * <33333

    OdpowiedzUsuń
  26. TAK< podoba mi sie ten rozdział ;>

    OdpowiedzUsuń
  27. Cudowny na prawde zazdroszczę ci takiej weny
    *Pozdro * ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Kocham tego bloga ��
    Świetny rozdział. ��
    Z niecierpliwością czekam na następny ��

    OdpowiedzUsuń
  29. WOW... po raz kolejny, nie mogłam się doczekać tego rozdziału... ale troche głupio że był taki krótki... codziennie sprawdzam tego bloga żeby zobaczyć czy jest dodany jakiś rozdział, a tu dzisiaj pacze i taki suprajs bo jest :-) według mnie ten blog jest poprostu zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  30. Super!!! Rozdział świetny. Zawsze czytam z przyjemnością wasze prace. Oby jak najszybciej pojawił się next ♥

    OdpowiedzUsuń
  31. To jest NIEZIEMSKIE!!! Nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  32. Idealny . Oby Toby jej teraz nie zostawil po tym co przeszla .

    OdpowiedzUsuń
  33. Ten blog jest na prawdę ciekawy! Czekam na nowy <3 Coraz więcej akcji ;))

    OdpowiedzUsuń
  34. Długość poprostu perfekt. Nie jest za krótki ani za długi. Kocham tego bloga. Przepraszam że się nie rozpisuje tak jak większość ale tak jakos nwm co napisać. Em.. Świetnie. Bardzo ciekawy. Czekam na next. / Talaa.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Dla czytelników (ważne)