Następnego dnia budzę się otępiała, niezdolna do działania i myślenia, jednocześnie będąc świadomą swojej własnej katastrofy. Toby odszedł, przyjaciółki mnie nienawidzą, a na domiar złego moja intryga z Melissą została odkryta. Nie wiem co odpowiedzieć, kiedy przy śniadaniu ojciec pyta mnie, dlaczego jestem taka milcząca, a matka, jak to ona, zwraca uwagę na moją wyjątkowo bladą cerę. Nie pozostaje mi więc nic innego jak wzruszenie ramionami i odejście od stołu. W sekundzie zaczyna boleć mnie głowa, słyszę każdy swój ruch, czuje każdy oddech, a miliony myśli krąży po moim umyśle. Zdecydowanie nie czuję się za dobrze.
- Ja otworzę! - kiedy budzi mnie krzyk matki zdaję sobie sprawę, że musiałam zasnąć. Po tej małej drzemce czuję się jednak jeszcze gorzej, niż myślałam, że jest to możliwe. Podnoszę się z kanapy, przecierając opuchnięte oczy i dopiero po sekundzie zdaję sobie sprawę, że zapewne roztarłam maskarę po całej twarzy. Wzdycham, postanawiając ponownie spróbować się zdrzemnąć, tym razem w swoim pokoju. Nie chciałabym przeszkadzać osobą, które odwiedzają moich rodziców. Przechodząc przez przedpokój próbuję naprawić bałagan, który chwile temu stworzyłam na swojej twarzy, zatrzymuję się jednak w połowie pomieszczenia, słysząc znajomy głos. Dlaczego kiedy myślę, że gorzej już być nie może, okazuje się, że jednak może?
- Caroline Black, jej matka. Miło mi pana poznać. - Podają sobie dłonie, a w tym samym czasie wzrok Harry'ego ląduje na mnie. - Elizabeth! - woła kobieta, nie wiedząc, że stoję zaledwie kilka metrów za nią. Chrząkam, podchodząc nieco bliżej. Kiedy się odwraca, jej policzki są krwisto czerwone, przez co zaczynam zastanawiać się, za jakie bóstwo bierze tego mężczyznę. Rozszerza oczy i wiem, że zwróciła uwagę na mój rozmazany makijaż.
- Dzień dobry - wita się Harry, na co lekko skinam głową, marszcząc brwi.
- Co ty tu robisz? - piszczę. Moja zmiana zaczyna się dopiero po południu.
- Elizabeth, idź doprowadzić się do stanu używalności! Wyglądasz jak siedem nieszczęść - wtrąca mama, nim mężczyzna zdąża odpowiedzieć. - Napije się Pan czegoś?
- Nie ma takiej konieczności, proszę pani - całkowicie ignoruje ostatnią cześć jej wypowiedzi, uśmiechając się czarująco. Wygląda teraz tak spokojnie, zupełnie jak wtedy, kiedy widziałam go po raz pierwszy. Nie mogę uwierzyć, jak wielki poziom mają jego zdolności aktorskie. - Zmiana Elzabeth z przyczyn technicznych została przeniesiona na rano, więc postanowiłem osobiście po nią przyjechać. Nie mamy jednak zbyt wiele czasu, mam napięty grafik i nie mogę pozwolić na żadne opóźnienia - dopowiada poważnie, ciągle zerkając na mnie kontem oka. Zaskoczona zwracam uwagę, że nazwał mnie ''Elizabeth'', a nie ''Lizzy''.
- Dlaczego nic o tym nie wiem? - Wysuwam się zza ramienia matki, starając się brzmieć równie profesjonalnie. Przykrą prawdą jest jednak to, że ani Harry, ani ja nie jestem spokojna. Jestem pewna, że zielonooki nie mógł tak po prostu odpuścić wczorajszego zdarzenia.
- To nagła sytuacja - uśmiecha się, lecz coś w tym uśmiechu mówi mi, że nie powinnam mu wierzyć.
- Tylko wezmę torebkę - syczę przez zaciśnięte zęby. Chciałabym choć raz sama zadecydować o rzeczach, które dzieją się w moim życiu. Wbiegając po schodach, prowadzących do mojego pokoju słyszę, jak mama ponownie zagaduje Harry'ego.
- Gdzie jedziemy? - pytam, od razu po wejściu do jego samochodu. Nie chcę kolejny raz być na tyle naiwna, żeby myśleć, że mój rozkład godzin rzeczywiście został zmieniony. Harry spogląda na mnie zirytowany i od razu wiem, że wyszedł ze swojej roli. Wyciąga ze schowka paczkę marlboro, z środka której wydobywa zapalniczkę i pojedynczego papierosa. Unoszę brwi, zaskoczona tym, że człowiek jego pokroju pali.
- Masz irytującą matkę. - Po chwili zaciąga się śmiercionośnym dymem, wypuszczając z ust staranne koła. Irytującą? A jednak posiadają wspólny nałóg. Doskonale pamiętam zapach taniego tytoniu, kiedy jako dziecko nie zrobiłam tego, o co prosiła. Z papierosem w ustach Harry odpala samochód, wyjeżdżając na drogę.
- Gdzie jedziemy? - powtarzam.
- Do mnie. - Na rzecz rozsądku ignoruję nerwowy ból żołądka. W pierwszej sekundzie na usta ciśnie mi się ''po co?'', jednak po zastanowieniu stwierdzam, że lepiej dla mnie, jeśli zakończę temat.
Od mojej ostatniej wizyty w domy Harry'ego nic się nie zmieniło. Wciąż panuje w nim ten uspakajający nastrój, który jednak tym razem nie jest w stanie złagodzić moich nerwów.
- Coś do picia? - pyta zielonooki, pozornie miłym głosem.
- Wody - potakuję od razu, rzucają torebką w kąt kanapy, zaraz zajmując miejsce obok niej. Mężczyzna przez kilka minut robi coś w kuchni, co postanawiam wykorzystać na wzięcie kilku głębszych oddechów. W takich momentach naprawdę chciałabym wiedzieć, co mnie czeka. Gdy prawie udaje mi się myśleć pozytywnie, miejsce obok mnie zapada się pod wpływem czyjegoś ciężaru.
- Proszę - wsuwa mi w dłoń kieliszek wina. Jego spojrzenie jest ciężkie, nadal przesiąknięte zranioną dumą. Spłoszona odwracam wzrok.
- Chcesz mnie upić?
- Oboje wiemy, że wcale nie muszę - odpowiada, na co mentalnie przyznaję mu rację. Gdybym była choć trochę bardziej asertywna, może byłabym w stanie w pojedynkę mu się przeciwstawić. - Nadal się tylko zastanawiam, jakim cholernym prawem próbowałaś mnie wrobić - dopowiada po kilku sekundach. Na białej koszuli, którą ma dziś na sobie, wyraźnie widać jego napięte mięśnie.
- To nie był mój pomył - bronię się, tak, jak zrobiła to Melissa wczoraj. W razie czego zwalę wszystko na nerwową reakcję. Harry kręci głową.
- Wiesz co by się stało, gdyby to nagranie wpadło w niepowołane ręce? - ścisza głos, dłonią chwytając mój podbródek i siłą odwraca moją twarz w swoją stronę. Zawzięcie patrzę mu w oczy, choć czuję, że mój wzrok przypomina spojrzenego jelenia, oślepionego przez reflektory pędzącego samochodu. - Pytałem, czy wiesz...
- Nie - odpowiadam, nim zdąża powtórzyć. Prawda jednak wygląda nieco inaczej. W głowię mam wizję mnie, zanoszącej te nagranie na komisariat. Widzę, jak moje życie wraca do normy i pokonaną twarz Harry'ego.
- Nie miałabyś życia, Lizzy - warczy. - Moi ludzie zjedli by cię żywcem tak, że nie dostałabyś się nawet na cholerne, najgorsze studia, nie mówiąc już o jakiejkolwiek pracy. Zszargaliby opinię o tobie na tyle mocno, że kariera dziwki byłaby dla ciebie nieosiągalna. - Strącam jego dłoń z mojej twarzy, wbijając swoje ciało w kanapę. Nie musiałam tego słyszeć. Mrugam szybko, starając odgonić niepożądane łzy, świadczące tylko o moje słabości, a chwile później mężczyzna ciągnie dalej:
- Jestem ciekaw ile tak naprawdę o mnie wiesz. Nie zastanawiałaś się kiedyś jak bardzo ułożony muszę być, skoro nikt nigdy z własnej woli ode mnie nie odszedł, przynajmniej przed końcem umowy, a tym bardziej niczego nie próbował? To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, rozumiemy się? - Nie odpowiadam, zbyt przytłoczona jego słowami. Mam wrażenie, że utknęłam w ramionach diabła i nikt, ani nic nie jest w stanie mi pomóc. Czy właśnie takiej reakcji oczekiwał? - Lizzy! - krzyczy na tyle głośno, aby jego głos echem odbił się pomiędzy ścianami domu. Wyraźnie się wzdrygam, chaotycznie potakując i czując, jak z chorego strachu zaczynają trząść mi się dłonie.
- Dlaczego mi to robisz? - szepczę płaczliwie. - Jestem tylko człowiekiem.
- Ja też nim jestem - wzrusza ramionami.
- Więc zacznij się tak zachowywać - mamroczę słowa, umyślnie przeznaczone dla jego uszu. Harry unosi brwi, nie wydając się nimi zraniony.
- Gdybyś powiedziała to o ton głośniej zacząłbym myśleć, że moja księżniczka robi się zadziorna - śmieje się, jednak bez krzty humoru. - A teraz pij - podsuwa mi pod nos kieliszek, który nieświadomie umieściłam na ziemi.
- Nie chcę - odpycham jego dłoń, przez co kilka kropel zalewa kanapę i moje spodnie.
- Jak wolisz, na trzeźwo pewnie znowu źle to zniesiesz. - Wstaje, odkładając wino na stół. Wyciąga dłoń, zapewne chcąc pomóc mi wstać.
- Zniosę co?
Wzrusza ramionami.
- Ostatnim razem przeżyłaś pieprzony atak paniki, ale to naprawdę nie moja sprawa.
Stojąc w sypialni Harry'ego, oczywiście nadal nieuświadomiona, zaczynam marzyć o szklance wody, o którą prosiłam wcześniej. Mężczyzna znosi do pokoju cały sprzęt, potrzebny do sesji oraz zaciąga rolety i ścieli łóżko, zostawiając na nim tylko czerwoną, satynową kołdrę i kilka poduszek. Całe wnętrze jest szykowne i - tak, jak reszta domu - podoba mi się. Biały beton podłogowy i tego samego koloru drewno, którym obite są ściany, sprawiają, że całość wydaje się sterylna, jak w szpitalach, lecz czarne i czerwone dodatki dodają wszystkiemu urok. Nad łóżkiem wisi wielki obraz, przedstawiający czarnoskórą, nagą kobietę, pozującą na tle zachodzącego słońca, a obok niego, w nieładzie powieszonych jest kilka widokowych zdjęć. Oprócz tego jest tu komoda, wielka szafa i kilka puf. Nic specjalnego, a jednak prezentuje się dobrze. W pomieszczeniu zaczyna panować ciemność, póki nie zapala zniesionych wcześniej lamp, sprawiając, że centralnym punktem pomieszczenia staje się łóżko. Z chwilą, w której zaczynam domyślać się, co będzie się tu działo, mężczyzna odwraca głowę w moją stronę.
- Na co czekasz?
- C-co?
- Pytałem, na co czekasz?
- Słyszałam. Ale n-nie rozumiem o co...
- Nie rozumiesz? - podchodzi, stojąc kilka centymetrów ode mnie. Potwierdzam skinięciem głowy. - Czego tu nie rozumieć? Powinnaś być już naga.
- Mam nagą sesje?
- Punkt do spostrzegawczości, Księżniczko - drwi, na co speszona wzdycham. Teraz rozumiem co miał na myśli, kiedy wspomniał o moim napadzie paniki. Sytuacja, kiedy kazał mi zdjąć górę od stroju wydaje się teraz wyjątkowo odległą, a jednak nadal napawa mnie strachem.
- Okay - mówię smutno, zmierzając w stronę wyjścia z pokoju.
- Gdzie idziesz?
- Do łazienki? - odpowiadam, choć brzmi to bardziej jak pytanie.
- Możesz przebrać się tutaj.
- T-tak, ale... mój makijaż nadal jest rozmazany i pewnie powinnam rozpuścić włosy, prawda? Będę musiała je więc rozczesać - szepczę rozpaczliwie, chcąc, by chociaż na chwile zniknął mi z oczu. Harry unosi brwi, po chwili kręcąc głową z zarozumiałym uśmieszkiem. Ponownie się do mnie zbliża, delikatnie dotykając dłonią mojej twarzy.
- Aż tak chcesz to opóźnić? - pyta, ale wiem, że wcale nie oczekuje odpowiedzi. Dużym palcem przeciera miejsce pod moim okiem, po czym powtarza ten ruch kolejne kilka razy, drugą dłonią ściągając frotkę z końca mojego warkocza. Chwile później przechodzi za mnie, co od razu przypomina mi sytuacje z przed 24 godzin, kiedy dotykał mnie w studiu. Tym razem jednak pozwala sobie jedynie na rozplątanie pojedynczych pasm włosów i przeczesanie ich palcami. Z każdą sekundą spinam się jeszcze bardziej, wyraźnie stroniąc od jego dotyku.
- Już jest w porządku - w pewnym momencie odpycham jego ręce, nieznacznie się odsuwając. Zielonooki siada na łóżku, mierząc moje ciało wzrokiem. Wiem, że czeka, aż się rozbiorę. Robię to, tak niezdarnie i bez gracji, aby nie traktował tego jak pokaz. - Zaczynamy? - Stoję przed nim w samej bieliźnie, zakładając ręce na piersi. Czuję się skrępowana, ale świadomość, że już kilka razy widział mnie w takim wydaniu sprawia, że lekko się rozluźniam. Po prostu muszę to przetrwać.
- Nie, dopóki nie będziesz całkiem naga - uśmiecha się szeroko i wiem, że jest zadowolony z tego, że mnie zaskoczył. Ja, ściągająca majtki przed mężczyzną, którego szczerze nienawidzę?
- Nie r-rozbiorę się - szepczę, tracąc resztki pewności siebie. To tak, jakbym i tak miała pewność, że za chwilę będę naga, a dojdzie do tego albo siłą, albo zrobię to z własnej woli.
- Więc ja mam to zrobić? - zaczyna podnosić się z łóżka.
- Nie! - krzyczę znienacka, a zaskoczony mężczyzna ponownie na nie upada. - Nie waż się do mnie zbliżać - dopowiadam jeszcze, odsuwając się w kąt pokoju. Przewraca oczami i tak to robiąc.
- Zobacz, jesteśmy tu sami. To spokojna dzielnica i mój dom, więc tak czy inaczej prędzej, czy później to zrobisz. Pytanie brzmi: prędzej, czy później? - mówi spokojnie, nie tyle zirytowany, co przygotowany na taką reakcję.
- Harry... - zaczynam go prosić, gdy łzy zaczynają zbierać się w kącikach moich oczu. -H- Harry, proszę... Nie chcę ściągać bielizny, cz-czy sesja nie może być w n-niej? - Stoi teraz przy mnie, wydając się poruszonym moimi słowami, co daje mi nadzieje.
- Chodź tu - lekko wyciąga dłoń, na co niepewna robię krok do przodu, a on przyciąga mnie do siebie, obejmując jedną ręką, a drugą kładąc na mojej tali. Nie wiem co się dzieje, ale w przypływie chwili pozwalam mu na to, spuszczając tylko głowę. Lekko się schyla, oczyma będąc teraz na wysokości mojej twarzy.
- Cii... - szepcze, wprost do mojego ucha, a ja wyczuwam, że się uśmiecha. Pociera swoim policzkiem mój, na co drżę, zaciskając dłonie w pięści. Nim zdążam zareagować, sprawnie rozpina górną część mojej bielizny. Cichy, przetrzymywany szloch wydostaje się z moich ust, na co mężczyzna znów ucisza mnie swoim delikatnym głosem. Dłonią sunie po moich odkrytych plecach, lecz nie słyszę tego ohydnego, przyśpieszonego oddechu. Jest spokojny. Gdy chce się ode mnie odsunąć bardziej się do niego przysuwam, przyciskając swoją klatkę piersiową do jego torsu.
- Nie - jęczę tylko. Nie chcę, aby całkiem ściągnął mi stanik.
- Niech to będzie dla ciebie nauczka. Nie spróbujesz już więcej mnie przechytrzyć, prawda? - Zaczyna ściągać moje majtki, ale blokuję mu drogę, zaciskając uda.
- T-to naprawdę nie był mój pomysł - szlocham.
- Naprawdę mnie to nie obchodzi - odpowiada, a w tym samym czasie jakimś cudem udaje mu się zsunąć je prawie do kolan. Nie musi użyć wiele siły, aby odsunąć mnie od siebie i zerwać i tak już luźny stanik. Automatycznie zasłaniam piersi rękoma, na co mężczyzna nie zwraca większej uwagi, rozrywając dolną część mojej bielizny. Teraz już nie wiem, jak mogę zasłonić wszystko, co powinno zostać w ukryciu. Przysuwa się do mnie tak, że nie mam wyjścia i cofam się w stronę ściany, gdzie świadomie mnie prowadzi. Kiedy przy niej jestem chwyta obie moje ręce, jedną dłonią przytrzymując je przy ścianie, nad moją głową. Jestem zbyt zaskoczona jego zachowaniem, aby płakać. Oddycham przez usta, czując się obnażona i pokonana, choć tak naprawdę nie zrobiłam zbyt wiele, aby nie dopuścić do tej sytuacji. Patrząc prosto w moje oczy unosi wolną dłoń, przez co przez sekundę myślę, że zacznie mnie szczeniacko obmacywać, jednak ten dotyka tylko mojego policzka, szyi i obojczyka, zaraz przejeżdżając nią po całej długości mojej ręki, pozostawiając w tych miejscach ciąg gęsiej skórki. I przez krótką, nic nieznaczącą chwilę delektuję się tym nieznanym dotąd uczuciem. - Teraz możemy zaczynać - mówi znienacka, wypuszczając moje dłonie i cofając się w stronę łóżka. Chwyta aparat, przewieszając go przez swoją szyję, a ja mrugam szybko, rozważając albo ucieczkę, albo spokojne przeczekanie całej sesji. Nie mogę uwierzyć, że jakimś cudem udało mu się namieszać mi w głowie.
~~~
Rozdział by Kinss Wo.
Zapraszam wszystkich do odbycia stażu na: Recenzje bez granic
oraz zachęcam do zaobserwowania mojego nowego bloga: EXCITE - Harry Styles Fanfiction
~Odstęp między dodawaniem rozdziałów zależy wyłącznie od stopnia waszego zainteresowania (czyt. ilość komentarzy).
- Ja otworzę! - kiedy budzi mnie krzyk matki zdaję sobie sprawę, że musiałam zasnąć. Po tej małej drzemce czuję się jednak jeszcze gorzej, niż myślałam, że jest to możliwe. Podnoszę się z kanapy, przecierając opuchnięte oczy i dopiero po sekundzie zdaję sobie sprawę, że zapewne roztarłam maskarę po całej twarzy. Wzdycham, postanawiając ponownie spróbować się zdrzemnąć, tym razem w swoim pokoju. Nie chciałabym przeszkadzać osobą, które odwiedzają moich rodziców. Przechodząc przez przedpokój próbuję naprawić bałagan, który chwile temu stworzyłam na swojej twarzy, zatrzymuję się jednak w połowie pomieszczenia, słysząc znajomy głos. Dlaczego kiedy myślę, że gorzej już być nie może, okazuje się, że jednak może?
- Caroline Black, jej matka. Miło mi pana poznać. - Podają sobie dłonie, a w tym samym czasie wzrok Harry'ego ląduje na mnie. - Elizabeth! - woła kobieta, nie wiedząc, że stoję zaledwie kilka metrów za nią. Chrząkam, podchodząc nieco bliżej. Kiedy się odwraca, jej policzki są krwisto czerwone, przez co zaczynam zastanawiać się, za jakie bóstwo bierze tego mężczyznę. Rozszerza oczy i wiem, że zwróciła uwagę na mój rozmazany makijaż.
- Dzień dobry - wita się Harry, na co lekko skinam głową, marszcząc brwi.
- Co ty tu robisz? - piszczę. Moja zmiana zaczyna się dopiero po południu.
- Elizabeth, idź doprowadzić się do stanu używalności! Wyglądasz jak siedem nieszczęść - wtrąca mama, nim mężczyzna zdąża odpowiedzieć. - Napije się Pan czegoś?
- Nie ma takiej konieczności, proszę pani - całkowicie ignoruje ostatnią cześć jej wypowiedzi, uśmiechając się czarująco. Wygląda teraz tak spokojnie, zupełnie jak wtedy, kiedy widziałam go po raz pierwszy. Nie mogę uwierzyć, jak wielki poziom mają jego zdolności aktorskie. - Zmiana Elzabeth z przyczyn technicznych została przeniesiona na rano, więc postanowiłem osobiście po nią przyjechać. Nie mamy jednak zbyt wiele czasu, mam napięty grafik i nie mogę pozwolić na żadne opóźnienia - dopowiada poważnie, ciągle zerkając na mnie kontem oka. Zaskoczona zwracam uwagę, że nazwał mnie ''Elizabeth'', a nie ''Lizzy''.
- Dlaczego nic o tym nie wiem? - Wysuwam się zza ramienia matki, starając się brzmieć równie profesjonalnie. Przykrą prawdą jest jednak to, że ani Harry, ani ja nie jestem spokojna. Jestem pewna, że zielonooki nie mógł tak po prostu odpuścić wczorajszego zdarzenia.
- To nagła sytuacja - uśmiecha się, lecz coś w tym uśmiechu mówi mi, że nie powinnam mu wierzyć.
- Tylko wezmę torebkę - syczę przez zaciśnięte zęby. Chciałabym choć raz sama zadecydować o rzeczach, które dzieją się w moim życiu. Wbiegając po schodach, prowadzących do mojego pokoju słyszę, jak mama ponownie zagaduje Harry'ego.
- Gdzie jedziemy? - pytam, od razu po wejściu do jego samochodu. Nie chcę kolejny raz być na tyle naiwna, żeby myśleć, że mój rozkład godzin rzeczywiście został zmieniony. Harry spogląda na mnie zirytowany i od razu wiem, że wyszedł ze swojej roli. Wyciąga ze schowka paczkę marlboro, z środka której wydobywa zapalniczkę i pojedynczego papierosa. Unoszę brwi, zaskoczona tym, że człowiek jego pokroju pali.
- Masz irytującą matkę. - Po chwili zaciąga się śmiercionośnym dymem, wypuszczając z ust staranne koła. Irytującą? A jednak posiadają wspólny nałóg. Doskonale pamiętam zapach taniego tytoniu, kiedy jako dziecko nie zrobiłam tego, o co prosiła. Z papierosem w ustach Harry odpala samochód, wyjeżdżając na drogę.
- Gdzie jedziemy? - powtarzam.
- Do mnie. - Na rzecz rozsądku ignoruję nerwowy ból żołądka. W pierwszej sekundzie na usta ciśnie mi się ''po co?'', jednak po zastanowieniu stwierdzam, że lepiej dla mnie, jeśli zakończę temat.
Od mojej ostatniej wizyty w domy Harry'ego nic się nie zmieniło. Wciąż panuje w nim ten uspakajający nastrój, który jednak tym razem nie jest w stanie złagodzić moich nerwów.
- Coś do picia? - pyta zielonooki, pozornie miłym głosem.
- Wody - potakuję od razu, rzucają torebką w kąt kanapy, zaraz zajmując miejsce obok niej. Mężczyzna przez kilka minut robi coś w kuchni, co postanawiam wykorzystać na wzięcie kilku głębszych oddechów. W takich momentach naprawdę chciałabym wiedzieć, co mnie czeka. Gdy prawie udaje mi się myśleć pozytywnie, miejsce obok mnie zapada się pod wpływem czyjegoś ciężaru.
- Proszę - wsuwa mi w dłoń kieliszek wina. Jego spojrzenie jest ciężkie, nadal przesiąknięte zranioną dumą. Spłoszona odwracam wzrok.
- Chcesz mnie upić?
- Oboje wiemy, że wcale nie muszę - odpowiada, na co mentalnie przyznaję mu rację. Gdybym była choć trochę bardziej asertywna, może byłabym w stanie w pojedynkę mu się przeciwstawić. - Nadal się tylko zastanawiam, jakim cholernym prawem próbowałaś mnie wrobić - dopowiada po kilku sekundach. Na białej koszuli, którą ma dziś na sobie, wyraźnie widać jego napięte mięśnie.
- To nie był mój pomył - bronię się, tak, jak zrobiła to Melissa wczoraj. W razie czego zwalę wszystko na nerwową reakcję. Harry kręci głową.
- Wiesz co by się stało, gdyby to nagranie wpadło w niepowołane ręce? - ścisza głos, dłonią chwytając mój podbródek i siłą odwraca moją twarz w swoją stronę. Zawzięcie patrzę mu w oczy, choć czuję, że mój wzrok przypomina spojrzenego jelenia, oślepionego przez reflektory pędzącego samochodu. - Pytałem, czy wiesz...
- Nie - odpowiadam, nim zdąża powtórzyć. Prawda jednak wygląda nieco inaczej. W głowię mam wizję mnie, zanoszącej te nagranie na komisariat. Widzę, jak moje życie wraca do normy i pokonaną twarz Harry'ego.
- Nie miałabyś życia, Lizzy - warczy. - Moi ludzie zjedli by cię żywcem tak, że nie dostałabyś się nawet na cholerne, najgorsze studia, nie mówiąc już o jakiejkolwiek pracy. Zszargaliby opinię o tobie na tyle mocno, że kariera dziwki byłaby dla ciebie nieosiągalna. - Strącam jego dłoń z mojej twarzy, wbijając swoje ciało w kanapę. Nie musiałam tego słyszeć. Mrugam szybko, starając odgonić niepożądane łzy, świadczące tylko o moje słabości, a chwile później mężczyzna ciągnie dalej:
- Jestem ciekaw ile tak naprawdę o mnie wiesz. Nie zastanawiałaś się kiedyś jak bardzo ułożony muszę być, skoro nikt nigdy z własnej woli ode mnie nie odszedł, przynajmniej przed końcem umowy, a tym bardziej niczego nie próbował? To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, rozumiemy się? - Nie odpowiadam, zbyt przytłoczona jego słowami. Mam wrażenie, że utknęłam w ramionach diabła i nikt, ani nic nie jest w stanie mi pomóc. Czy właśnie takiej reakcji oczekiwał? - Lizzy! - krzyczy na tyle głośno, aby jego głos echem odbił się pomiędzy ścianami domu. Wyraźnie się wzdrygam, chaotycznie potakując i czując, jak z chorego strachu zaczynają trząść mi się dłonie.
- Dlaczego mi to robisz? - szepczę płaczliwie. - Jestem tylko człowiekiem.
- Ja też nim jestem - wzrusza ramionami.
- Więc zacznij się tak zachowywać - mamroczę słowa, umyślnie przeznaczone dla jego uszu. Harry unosi brwi, nie wydając się nimi zraniony.
- Gdybyś powiedziała to o ton głośniej zacząłbym myśleć, że moja księżniczka robi się zadziorna - śmieje się, jednak bez krzty humoru. - A teraz pij - podsuwa mi pod nos kieliszek, który nieświadomie umieściłam na ziemi.
- Nie chcę - odpycham jego dłoń, przez co kilka kropel zalewa kanapę i moje spodnie.
- Jak wolisz, na trzeźwo pewnie znowu źle to zniesiesz. - Wstaje, odkładając wino na stół. Wyciąga dłoń, zapewne chcąc pomóc mi wstać.
- Zniosę co?
Wzrusza ramionami.
- Ostatnim razem przeżyłaś pieprzony atak paniki, ale to naprawdę nie moja sprawa.
Stojąc w sypialni Harry'ego, oczywiście nadal nieuświadomiona, zaczynam marzyć o szklance wody, o którą prosiłam wcześniej. Mężczyzna znosi do pokoju cały sprzęt, potrzebny do sesji oraz zaciąga rolety i ścieli łóżko, zostawiając na nim tylko czerwoną, satynową kołdrę i kilka poduszek. Całe wnętrze jest szykowne i - tak, jak reszta domu - podoba mi się. Biały beton podłogowy i tego samego koloru drewno, którym obite są ściany, sprawiają, że całość wydaje się sterylna, jak w szpitalach, lecz czarne i czerwone dodatki dodają wszystkiemu urok. Nad łóżkiem wisi wielki obraz, przedstawiający czarnoskórą, nagą kobietę, pozującą na tle zachodzącego słońca, a obok niego, w nieładzie powieszonych jest kilka widokowych zdjęć. Oprócz tego jest tu komoda, wielka szafa i kilka puf. Nic specjalnego, a jednak prezentuje się dobrze. W pomieszczeniu zaczyna panować ciemność, póki nie zapala zniesionych wcześniej lamp, sprawiając, że centralnym punktem pomieszczenia staje się łóżko. Z chwilą, w której zaczynam domyślać się, co będzie się tu działo, mężczyzna odwraca głowę w moją stronę.
- Na co czekasz?
- C-co?
- Pytałem, na co czekasz?
- Słyszałam. Ale n-nie rozumiem o co...
- Nie rozumiesz? - podchodzi, stojąc kilka centymetrów ode mnie. Potwierdzam skinięciem głowy. - Czego tu nie rozumieć? Powinnaś być już naga.
- Mam nagą sesje?
- Punkt do spostrzegawczości, Księżniczko - drwi, na co speszona wzdycham. Teraz rozumiem co miał na myśli, kiedy wspomniał o moim napadzie paniki. Sytuacja, kiedy kazał mi zdjąć górę od stroju wydaje się teraz wyjątkowo odległą, a jednak nadal napawa mnie strachem.
- Okay - mówię smutno, zmierzając w stronę wyjścia z pokoju.
- Gdzie idziesz?
- Do łazienki? - odpowiadam, choć brzmi to bardziej jak pytanie.
- Możesz przebrać się tutaj.
- T-tak, ale... mój makijaż nadal jest rozmazany i pewnie powinnam rozpuścić włosy, prawda? Będę musiała je więc rozczesać - szepczę rozpaczliwie, chcąc, by chociaż na chwile zniknął mi z oczu. Harry unosi brwi, po chwili kręcąc głową z zarozumiałym uśmieszkiem. Ponownie się do mnie zbliża, delikatnie dotykając dłonią mojej twarzy.
- Aż tak chcesz to opóźnić? - pyta, ale wiem, że wcale nie oczekuje odpowiedzi. Dużym palcem przeciera miejsce pod moim okiem, po czym powtarza ten ruch kolejne kilka razy, drugą dłonią ściągając frotkę z końca mojego warkocza. Chwile później przechodzi za mnie, co od razu przypomina mi sytuacje z przed 24 godzin, kiedy dotykał mnie w studiu. Tym razem jednak pozwala sobie jedynie na rozplątanie pojedynczych pasm włosów i przeczesanie ich palcami. Z każdą sekundą spinam się jeszcze bardziej, wyraźnie stroniąc od jego dotyku.
- Już jest w porządku - w pewnym momencie odpycham jego ręce, nieznacznie się odsuwając. Zielonooki siada na łóżku, mierząc moje ciało wzrokiem. Wiem, że czeka, aż się rozbiorę. Robię to, tak niezdarnie i bez gracji, aby nie traktował tego jak pokaz. - Zaczynamy? - Stoję przed nim w samej bieliźnie, zakładając ręce na piersi. Czuję się skrępowana, ale świadomość, że już kilka razy widział mnie w takim wydaniu sprawia, że lekko się rozluźniam. Po prostu muszę to przetrwać.
- Nie, dopóki nie będziesz całkiem naga - uśmiecha się szeroko i wiem, że jest zadowolony z tego, że mnie zaskoczył. Ja, ściągająca majtki przed mężczyzną, którego szczerze nienawidzę?
- Nie r-rozbiorę się - szepczę, tracąc resztki pewności siebie. To tak, jakbym i tak miała pewność, że za chwilę będę naga, a dojdzie do tego albo siłą, albo zrobię to z własnej woli.
- Więc ja mam to zrobić? - zaczyna podnosić się z łóżka.
- Nie! - krzyczę znienacka, a zaskoczony mężczyzna ponownie na nie upada. - Nie waż się do mnie zbliżać - dopowiadam jeszcze, odsuwając się w kąt pokoju. Przewraca oczami i tak to robiąc.
- Zobacz, jesteśmy tu sami. To spokojna dzielnica i mój dom, więc tak czy inaczej prędzej, czy później to zrobisz. Pytanie brzmi: prędzej, czy później? - mówi spokojnie, nie tyle zirytowany, co przygotowany na taką reakcję.
- Harry... - zaczynam go prosić, gdy łzy zaczynają zbierać się w kącikach moich oczu. -H- Harry, proszę... Nie chcę ściągać bielizny, cz-czy sesja nie może być w n-niej? - Stoi teraz przy mnie, wydając się poruszonym moimi słowami, co daje mi nadzieje.
- Chodź tu - lekko wyciąga dłoń, na co niepewna robię krok do przodu, a on przyciąga mnie do siebie, obejmując jedną ręką, a drugą kładąc na mojej tali. Nie wiem co się dzieje, ale w przypływie chwili pozwalam mu na to, spuszczając tylko głowę. Lekko się schyla, oczyma będąc teraz na wysokości mojej twarzy.
- Cii... - szepcze, wprost do mojego ucha, a ja wyczuwam, że się uśmiecha. Pociera swoim policzkiem mój, na co drżę, zaciskając dłonie w pięści. Nim zdążam zareagować, sprawnie rozpina górną część mojej bielizny. Cichy, przetrzymywany szloch wydostaje się z moich ust, na co mężczyzna znów ucisza mnie swoim delikatnym głosem. Dłonią sunie po moich odkrytych plecach, lecz nie słyszę tego ohydnego, przyśpieszonego oddechu. Jest spokojny. Gdy chce się ode mnie odsunąć bardziej się do niego przysuwam, przyciskając swoją klatkę piersiową do jego torsu.
- Nie - jęczę tylko. Nie chcę, aby całkiem ściągnął mi stanik.
- Niech to będzie dla ciebie nauczka. Nie spróbujesz już więcej mnie przechytrzyć, prawda? - Zaczyna ściągać moje majtki, ale blokuję mu drogę, zaciskając uda.
- T-to naprawdę nie był mój pomysł - szlocham.
- Naprawdę mnie to nie obchodzi - odpowiada, a w tym samym czasie jakimś cudem udaje mu się zsunąć je prawie do kolan. Nie musi użyć wiele siły, aby odsunąć mnie od siebie i zerwać i tak już luźny stanik. Automatycznie zasłaniam piersi rękoma, na co mężczyzna nie zwraca większej uwagi, rozrywając dolną część mojej bielizny. Teraz już nie wiem, jak mogę zasłonić wszystko, co powinno zostać w ukryciu. Przysuwa się do mnie tak, że nie mam wyjścia i cofam się w stronę ściany, gdzie świadomie mnie prowadzi. Kiedy przy niej jestem chwyta obie moje ręce, jedną dłonią przytrzymując je przy ścianie, nad moją głową. Jestem zbyt zaskoczona jego zachowaniem, aby płakać. Oddycham przez usta, czując się obnażona i pokonana, choć tak naprawdę nie zrobiłam zbyt wiele, aby nie dopuścić do tej sytuacji. Patrząc prosto w moje oczy unosi wolną dłoń, przez co przez sekundę myślę, że zacznie mnie szczeniacko obmacywać, jednak ten dotyka tylko mojego policzka, szyi i obojczyka, zaraz przejeżdżając nią po całej długości mojej ręki, pozostawiając w tych miejscach ciąg gęsiej skórki. I przez krótką, nic nieznaczącą chwilę delektuję się tym nieznanym dotąd uczuciem. - Teraz możemy zaczynać - mówi znienacka, wypuszczając moje dłonie i cofając się w stronę łóżka. Chwyta aparat, przewieszając go przez swoją szyję, a ja mrugam szybko, rozważając albo ucieczkę, albo spokojne przeczekanie całej sesji. Nie mogę uwierzyć, że jakimś cudem udało mu się namieszać mi w głowie.
~~~
Rozdział by Kinss Wo.
Zapraszam wszystkich do odbycia stażu na: Recenzje bez granic
oraz zachęcam do zaobserwowania mojego nowego bloga: EXCITE - Harry Styles Fanfiction
~Odstęp między dodawaniem rozdziałów zależy wyłącznie od stopnia waszego zainteresowania (czyt. ilość komentarzy).
wow super rozdział .. dobrze że nie próbował jej zgwałcić
OdpowiedzUsuńBomba
OdpowiedzUsuńI widzisz Liz...mówiłam, nie słuchaj się Mel! Źle na tym wyjdziesz! Ale po co mnie słuchać!!! Na przyszłość, to ja jestem mózgiem w tym związku, a nie ty! Masz teraz za swoje, Harry może cię zgwałcić, a ja płakać nie będę! Na drugi raz posłuchasz się mnie, ciotaku :*
OdpowiedzUsuńHarry *h5* jeśli chodzi o mamę Liz, Elizabeth też ci przybija (słuchasz się mnie ziomeczku :P) ALE GŁĄBIE, MASZ NIE PALIĆ, BO WYKITUJESZ!!!! I nagie sesje są złym pomysłem! Złym!!!!
Co do rozdziału, to dobrze wiecie, że napisze, że jest afschzgsgvagsgha. I to jest już naprawdę nudne...jak flaki z olejem...Co rozdział piszę wam jakie to jest zajebiste i nie ma bata, żeby napisać inaczej...NUDY :P Aczkolwiek, podobają mi się te nudy :D
Ych, kobieta zmienną jest...
Reasumując...Liz, słucha się mnie, a Harry...RZUCAMY PALENIE! znaczy się ty, bo ja nie palę :*
Życzę weny i do zobaczyska ;)
Biedna Lizzy :'(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!
Kocham to ff ♥♡♥♡♥
Genialny!
OdpowiedzUsuńNie mogę w to uwierzyć. Z jednej strony chciałabym czytać ostre, drastyczne sceny, a z drugiej strasznie szkoda mi Elizabeth.
OdpowiedzUsuńjejku ja bym nie wytwytrzymała na jej miejscu, dobrze że jej nie zgwałcił
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział @opsmyharreh
kocham <33
OdpowiedzUsuńNo no. Harry jakąś nauczkę musiał dać, ale że wybrał taką. Mam nadzieję, że jej nic nie zrobi. A rozdział świetnie napisany ;)
OdpowiedzUsuńcudoooo ale ta naga sesja to zły pomysł
OdpowiedzUsuńSwietny.
OdpowiedzUsuńBiedna dziewczyna, nie chciala ale musiala.
OMG!!!!!! cudne! kocham to opowiadanie,i mam nadzieje że następny rozdział pojawi sie szybciej niż ten, czekam na next i weny życzę ~`xoxo~`
OdpowiedzUsuńthe bestt !! chce nexta
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! :)
OdpowiedzUsuńcudowny ale niech Lizzy przydarzy się coś dobrego
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Szkoda mi Elizabeth , ale sama się na to naraziła i nie wierzę, że nie wiedziała co on chce zrobić. Proszę dodaj szybko następny rozdział
OdpowiedzUsuńJedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytałam. Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam myśleć :D
OdpowiedzUsuńMoże go jeszcze polubię... może ;)x
Mega,super,świetny rozdział!uwielbiam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńco tu się porobiło ;O czekam na dalej !
OdpowiedzUsuńBiedna Elizabeth :( Jestem ciekawa co wydarzy się w następnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńWow, ciekawe co będzie dalej!! *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♥
Harry jest... Obłąkany! Serio! Jak można być takim zboczeńcem i świrem jednocześnie! I jak to możliwe, że przez tyle czasu takie coś uchodziło mu płazem?!
OdpowiedzUsuńŻałuję, że pomysł Mel i Elizabeth nie wypalił no!
Ale zastanawia mnie też, czy Harry był taki zawsze czy też, coś się do tego przyczyniło?
Czekam z niecierpliwością na 17 :)
Pozdrawiam Xxx
wow! możecie uznać mnie za idiotkę itd ale je wolałabym czytać coś no wiecie z pazurem i odrobiną seksu! ale to moje zdanie! rozdział naprawdę mega!! czekam na nexta!!! ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńOmg omg brak mi słów
OdpowiedzUsuńwspólczuje lizzy .. harry powienien sie opamiętać @ kajastyles
OdpowiedzUsuńJeju wspoczuje Lizzy
OdpowiedzUsuńHarry ty dupku!! Ale rozdzial swietny
Czekam na następne!
OdpowiedzUsuńByle szybko! :)
Usycham z niecierpliwości :)
prosze dodaj juz nastepny rozdzial plis :*******8
OdpowiedzUsuńsuuupeer nie moge doczekać sie nexta
OdpowiedzUsuńOMG! Już 30 komentarzy, jeszcze trochę i będzie następny.
OdpowiedzUsuńlol masz super pomysły
OdpowiedzUsuńWow! Świetny rozdział jak każdy poprzedni!!!
OdpowiedzUsuńsuupeer zakochałam sie w twoim blogu
OdpowiedzUsuńHej, jutro (13.11) mam urodziny, mogłabyś zadedykować mi rozdział? CiCi :*
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego CiCi ;*
Usuń+ niestety nie dedykujemy rozdziałów :C
biedna lizzy !!! nie rozumiem po co harremu jest jej naga sesja
OdpowiedzUsuńModelki przeważnie mają nagie sesje i to jest coś normalnego.
UsuńTak, modelki mają nagie sesje i jest to dla nich normalne, bo same się na nie godzą :)
UsuńŚwietneeee <;-) czekam na next
OdpowiedzUsuńWow :--// biedn lizzy .. Harry jest naprawde przerażającu i surowy
OdpowiedzUsuńOcena Waszego bloga została opublikowana. Serdecznie zapraszam na OK. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Melodia.
Już myślałam, że na końcu Harry ją pocałuje :P rozdziałj ak zwykle genialny! :) czekam na następny!! dużo weny życzę, buziaki :* :*
OdpowiedzUsuńSssuuper <3
OdpowiedzUsuńHarry jest za surowy !! Ale historia naprawde wciągająca
OdpowiedzUsuńCudo!! *-*
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńLizzy biedna ;c Harry zboku jeden! :/ Mel suko :O czekam na next <3 ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuń@weroniczka
Boski
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga !! Kiedy będzie pierwszy rozdział na excite ??
OdpowiedzUsuńWystarczy spojrzeć na notkę pod prologiem :).
UsuńSupeeer . Nie moge doczekać sie next :)
OdpowiedzUsuńBiedna lizzy . Mam nadzieje że harry sie opamięta
OdpowiedzUsuńŚwietnyy. Fajny pomysł z sesją
OdpowiedzUsuńsuper ale teraz naprawde powinno wydażyć sie coś dobrego w końcu jest już 16 rozdziałów
OdpowiedzUsuńSuuuuper *-*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to *-*
OdpowiedzUsuńWow :O boskie
OdpowiedzUsuńJezuuu najlepsze ff jakie kiedykolwiek czytałam *-*
OdpowiedzUsuńKiedy next xD
OdpowiedzUsuńŚwietny. Szybko następny :D
OdpowiedzUsuń