7.09.2014

Rozdział 9

Całkowicie ubrana wychodzę z jednego z pokoi i prawie od razu wpadam na Harry'ego. Przepraszam cicho i próbuję przejść obok niego, ale mężczyzna blokuję mi drogę. Znajduje się stanowczo zbyt blisko mnie, a kiedy sytuacja się powtarza jeden z kącików jego ust wędruje ku górze. 
- Mogłabym przejść?- pytam rozdrażniona, co tylko poprawia jego humor. Co prawda schodzi mi z drogi, ale wszystko po to, aby zaraz objąć mnie ramieniem, idąc na równi ze mną. 
- Jestem Panią zachwycony, panno Black- komplementuje mnie, przez co podświadomie zmieniam nastawienie na bardziej przyjazne.- To była zdecydowanie udana sesja, pierwsza, jaka zostanie opublikowana.
- Słucham?- pytam, jednocześnie zdziwiona i podekscytowana.- Gdzie?
- Na oficjalnej stronie studia- wzrusza ramionami, a ja tłumie uśmiech potakując ruchem głowy.- Z tej okazji zapraszam Cię na kolacje. Masz czas?- Wychodzimy z budynku i widzę, jak kilkoro osób spogląda w naszą stronę. Chrząkam. Ręka Harry'ego nadal obejmuje mnie w pasie.
- Wszyscy tam będą?- pytam niepewnie, chcąc wyplątać się z jego uścisku.
- Oczywiście, że tak- odpowiada, niemalże oburzony.- W małej restauracji kilkanaście minut stąd- dodaje, a ja rumienie się, zawstydzona tokiem swojego myślenia. Oczywiście, że to będzie służbowa kolacja. Przypominają mi się rozmarzone oczy matki, kiedy wspomniała, że byłoby świetnie, gdyby zainteresował się mną ktoś tak zamożny i znany jak Harry Styles, ale szybko wyrzucam z siebie te wspomnienia, powracając do rzeczywistości.
- Um, jasne, mam czas- odpowiadam cicho, będąc mile zaskoczona bliskimi relacjami między personelem. Powód w końcu jest dosyć błahy (bynajmniej dla nich)- moja pierwsza opublikowana sesja. 
- Świetnie. Czy to nie problem, że pojedziemy moim autem? W tamtym będzie teraz kilka dodatkowych osób- pyta, przestając obejmować moją talie, aby sięgnąć do tylnej kieszeni spodni po kluczyki. Potakuję cicho, unosząc brwi. Co tu u licha robi jego samochód?- Poprosiłem znajomego, aby mi go dostarczył. To jego dom.- odpowiada na moje niezadane pytanie i razem kierujemy się w stronę auta. To nieskazitelnie białe Porsche Cayenne z przyciemnianymi szybami i czuję się jak znawczyni, rozpoznając tę markę. Przykrą prawdą jest to, że w temacie aut nadal jestem typową kobietą i mam prawo być dumna z tego, że zapamiętałam markę samochodu, jaką posiadał mój ojciec kilka lat temu. Tamten jednak ani w połowie nie prezentował się tak spektakularnie jak własność Harry'ego. Wsiadamy do środka, a ja ostatni raz odwracam się w stronę służbowego vana, zauważając, że wszyscy są zaangażowani w pakowanie sprzętu. Przez chwilę czuję się winna, ponieważ z pewnością powinnam pomóc, ale kiedy zielonooki uruchamia silnik moje myśli zaczynają krążyć wokół tego, ile czasu im to zajmie i zapewne ile będę musiała go spędzić sam na sam ze swoim szefem. 

Jedziemy już od 30 minut, od 15 Harry chwali dzisiejszą sesję, od 10 trzyma dłoń na moim kolanie, a 5 minut temu ja przełączyłam się na tryb offline. Postanowiłam ignorować jego gest, wiedząc, że za niedługo skończy się korek, w którym dotąd tkwimy. Moje myśli krążą teraz wokół mojego przyjaciela, z którym nie rozmawiam już od 24 godzin. Ten czas nie wydawałby się niepokojący, gdyby nie sam fakt, że tak naprawdę nigdy się nie kłóciliśmy i nie wiem, czego mogę się spodziewać. Z chwilą, w której obiecuję sobie, że od razu po po powrocie do domu spróbuję do niego zadzwonić, auto rusza, po chwili nabierając prędkości. 
W kilka minut później Harry wjeżdża na posesje jakiegoś domu i parkuje na podjeździe do garażu. Marszczę brwi, spoglądając na niego pytająco, ale ten nie zauważa mojego spojrzenia, wychodząc i okrążając samochód, aby otworzyć mi drzwi. W ostatniej chwili radzę sobie sama, trochę zbyt mocno je zatrzaskując.
- Gdzie my jesteśmy?- pytam rozdrażniona.- Mieliśmy jechać do restauracji. 
- Mała zmiana planów.- Uśmiecha się niewinnie, co jest przeciwieństwem tonu, w jakim wypowiada te kilka słów. Zakładam ręce na piersi, wzdychając. Chyba czegoś nie rozumiem. 
- Jaka zmiana planów? Harry, mówiłeś, że jedziemy do restauracji.- Wzrusza ramionami, podchodząc do mnie i ponownie obejmując, prawie siłą ciągnie w stronę frontowych drzwi.- Harry- ponaglam niecierpliwie. 
- Najwyraźniej kłamałem.- Wyplątuję się z jego uścisku, przez co stajemy na środku chodnika, w połowie drogi do drzwi. W tej chwili niczego nie rozumiem i jestem nieźle zmotywowana, aby wyjaśnić całą sytuacje. W ostatniej chwili opanowuję się przed nakrzyczeniem na niego. 
- Jak to?- W odpowiedzi na moje pytanie posyła mi spojrzenie typu ''pozwalam ci zastanawiać się nad tym'', po czym pokonuje kolejne kilka metrów w stronę wejścia.- Kiedy przyjedzie reszta?- pytam, czując się upokorzona. Dlaczego mój własny szef zachował się tak niedojrzale? 
 - Nie przyjedzie.- Wzrusza ramionami, a ja robię krok w tył. Mam ochotę znowu zapytać go, jakim cudem, ale w porę zdaję sobie sprawę, że najwyraźniej była to jakiegoś rodzaju intryga, o której tak naprawdę nie wiedział nikt, oprócz niego. Otwieram usta, chcąc powiedzieć coś niezbyt miłego, ale zamiast to zrobić wykonuję duży krok w tył.- Idziesz? 
- Nie życzę sobie takiego traktowania!- wybucham, a mężczyzna unosi brwi, co wydawałoby się znacznie pokrzepiające, gdyby nadal nie spoglądał na mnie z wyższością.- Jesteśmy pod twoim domem, prawda?-  To średniej wielkości parterowa budowla, z czarnym, płaskim dachem i białymi ścianami, miejscowo obitymi ciemnym drewnem. Z garażu, aż do frontowych drzwi, a także wejścia na posesje prowadzi szeroka ścieżka z szaro-czerwonej kostki klinkierowej, która ładnie komponuje się z idealnie przystrzyżonym, zielonym trawnikiem. Przednia część ogródka nie zajmuje zbyt dużego obszaru, co pozwala mi myśleć, że z tyłu znajduje się coś większego.
- Gratuluję spostrzegawczości, panno Black- odpowiada sarkastycznie, czym denerwuje mnie jeszcze mocniej.
- Myślę, że po takim obrocie spraw nic tu po mnie- skrzeczę, wykonując kolejne kilka kroków w tył, aż w końcu odwracam się tyłem do niego i idę przed siebie, aż do początku posesji. Rozglądam się w oby dwie strony, wiedząc tylko, z której przyjechałam. 
- Wracaj tutaj, Księżniczko!- ostrzegawczo krzyczy za mną, na co tylko przełykam ślinę i przez krótką chwilę chcę go posłuchać. Szybko jednak wyrzucam tę chęć z mojej głowy, robiąc kolejny krok w przód, który sprawia, że oficjalnie znajduję się poza posesją domu Harry'ego. Słyszę, jak truchtem biegnie w moją stronę i to chyba jest tym, co nie pozwala mi ruszyć. Uciekanie przed własnym szefem na pewno nie wyszłoby mi na dobre, aczkolwiek nie zamierzam zrezygnować z chęci wydostania się z jego towarzystwa.- Jeśli zaraz nie wejdziesz ze mną do środka przysięgam, że poważnie zastanowię się nad opublikowaniem dzisiejszej sesji- odzywa się spokojnie, stojąc tuż za mną. Czuję jego przyśpieszony oddech na swojej szyi, a kiedy zaciskam dłonie w pięści chwyta jedną z nich, rozprostowując i wyginając tak, że muszę odwrócić się w jego stronę. Pierwsze co widzę, to dopasowana, białą koszula, którą zachwycałam się dziś rano. Prawię drżę, czując zapach jego perfum, zmieszanych z naszą bliską stycznością. Jego słowa brzmią prawie jak szantaż, ale nie pozwalam sobie tak ich interpretować, ponieważ Harry z pewnością nie pozwoliłby sobie na zachowanie tego typu.  Nina i Emma wyśmiałyby mnie, gdyby dowiedziały się, że moja sesja nie została opublikowana przez brak chęci zjedzenia kolacji z szefem. A mama... cóż, wolę nie myśleć, co powiedziałaby mama.- Wreszcie mam cie tylko dla siebie, Księżniczko- szepcze wprost do mojego ucha, dzięki czemu z wnętrza mojego ciała uwalnia się tak długo przetrzymywany, wstrząsający dreszcz. Nie wiem tylko, czy należy zaliczyć go do jednego z przyjemnych doświadczeń, czy raczej tych niebywale niepokojących. 
- J- ja...- Czuję się, jakbym wróciła do nie tak dalekiego początku naszej znajomości, kiedy nie potrafiłam sklecić przy nim ani jednego zrozumiałego zdania.- Tylko...
- Mówiłem Ci już, że pięknie pachniesz?- Przysuwa się do mnie o kolejne kilka centymetrów, przez co czuję, jak żołądek podchodzi mi do gardła, a głowa automatycznie unosi się do góry, kiedy zaniepokojona zastanawiam się, czy aby znowu nie wpadł w ten dziwny stan, kiedy każde słowo wypowiada powoli, ściszonym i decydującym tonem. Przełykam ślinę, kiedy moje oczy napotykają wielkie, rozszerzone źrenice, prawie całkiem zakrywające zieleń jego tęczówek. 
- K-kiedyś wspominałeś- odpowiadam słabym głosem, chcąc wysunąć się z jego uścisku. Jestem jeszcze bardziej zaniepokojona, kiedy pozornie delikatny uścisk okazuje się niemożliwym do przerwania. Jego ręce ani drgną, kiedy w ograniczonej przestrzeni używam całej siły, aby stłumionymi ruchami przerwać całą sytuację. Ten jednak puszcza mnie dopiero wtedy, kiedy ma na to ochotę, mrucząc pod nosem niezrozumiałe zdania, z których rozumiem tylko tyle, że chce jak najszybciej wejść do środka.

Burgery i frytki. Ziemniaki pieczone na głębokim tłuszczu i białe, niezdrowe pieczywo. Do tego sałata, pomidory i wyciekający sos musztardowy. Przez pierwsze kilkanaście minut naszej pracy nad nimi nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki jak Harry postawił na przyrządzenie tego typu fast food'a. Tym bardziej, że będąc moim szef powinien wiedzieć, że jako modelka powinnam ograniczać spożywanie tego typu jedzenia. Kiedy wszystko jest gotowe Harry idzie przygotować zastawę, a ja wykorzystuję ten czas na dokładnych oględzinach widocznego pomieszczenia. Główną częścią domu jest wielki salon, połączony z otwartą kuchnią, częścią jadalnianą i drzwiami frontowymi. Biało beżowe ściany przyjemnie zgrywają się z jasnymi panelami i podobnie obitym sufitem, a białe, skórzane kanapy i jadalniane stołki wydają się idealnie dobrane do biało-czarnych, błyszczących mebli. Kilka dużych, pionowych zdjęć- zapewne wykonanych przez samego Harry'ego Stylesa- wisi przyozdobione czerwonymi ramkami, których kolor nie wyróżnia się spośród innych drobnych dodatków umieszczonych w pokoju, takich jak małe jaśki i podłużne żyrandole. Średniej wielkości kominek rozprowadza po pomieszczeniu przyjemne, delikatne światło, które jednak wciąż zagłuszane jest przez kolorowe promienie zachodzącego słońca, wpadające przez trzydrzwiowe, szklane wyjście na taras, będące także jedynymi oknami w tym pomieszczeniu. Oprócz tego pokoju zauważyłam trzy inne drzwi, ale już po zewnętrznym wyglądzie domu wiem, że jest on przynajmniej o połowę mniejszy od mojego rodzinnego. Coś jednak sprawia, że to ten wydaje się bardziej otwarty i ciepły, a w ostatniej chwili przed przyjściem Harry'ego zdaję sobie sprawę, że nawet w moim pokoju, gdzie nie grozi mi widok rozszerzonych źrenic szefa, duszę się bardziej niż w tym miejscu. Zapewne musiał wydać sporo pieniędzy na dobrego architekta. 
- Pomożesz mi?- wskazuje na przygotowane danie, rozłożone na dwóch talerzach. 

 ''Once upon a time, a few mistakes ago I was in your sights, you got me alone You found me, you found me, you found me...'' Słyszę pierwsze słowa jednej z piosenek Taylor Swift, wydobywające się z tylnej kieszeni moich spodni i już w pierwszej sekundzie lekko unoszę się na krześle, wyjmując telefon. Wzdycham z ulgą, widząc, że dzwoni Toby, ponieważ od jakiegoś czasu niepokoiło mnie dziwne przeczucie, że straciłam przyjaciela. 
- Nie odbieraj- poleca szorstko, na co unoszę brwi, patrząc to na niego, to na telefon. Powtarza mój wyraz twarzy, ale w taki sposób, że czuję się jak małe, skarcone dziecko. Nie rozumiem dlaczego nagle zrobił się taki apodyktyczny; jeszcze chwile temu rozmawialiśmy w miarę normalnie (nie zapominając o tym, że jest moim szefem, oraz, że już na samym początku sos wyciekająca z burgera ubrudził moją bluzkę). Drżącą dłonią odrzucam połączenie i wręcz czuję, jak mroźne powietrze spływa na moje ciało. Nie wiem, czy to przez zwykły nadmiar emocji, czy na dworze rzeczywiście robi się chłodno. Słońce zaszło kilka minut temu, a jedynym oświetleniem tarasu są małe lampki, przywieszone na specjalnym przedłużeniu dachu. Tak jak się domyślałam, tył domu Harry'ego jest znacznie większy od przodu. Znalazło się tu miejsce na podłużny, 10 metrowy basen, którego głębokość nadal jest dla mnie tajemnicą, oraz wbudowane, okrągłe jacuzzi. Wszystko to otacza idealnie przycięta trawa i kilka małych, iglastych drzew po bokach ogródka. Wydaje mi się, że przed nami rozciągają się obrzeża parku, ale równie dobrze może to być las. Nad szczytami drzew widać wielkie, nowojorskie wieżowce, znajdujące się w znacznej odległości od domu. To spokojna okolica.
- Przepraszam.- Chrząkam, zastanawiając się, jak najszybciej oddzwonić do przyjaciela. Zapewne za niedługo będę zbierać się do domu, więc będę miała dużo czasu, aby to zrobić. 
- Jeszcze wina?- jego ton wraca do normalności. Najdziwniejsze jest to, że zwykłego fast food'a popijamy drogim winem, którego marki nie zdołałam zapamiętać.
- Nie, dziękuję.- Nerwowym gestem wycieram dłonie w serwetki.
- A ja chętnie- posyła mi tajemniczy uśmiech, nalewając sobie kolejną porcję.- Więc, co skłoniło Cię do przyjścia na kasting?- zaczyna standardowy temat, unosząc swój kieliszek do ust. 
- Przyjaciółki- odpowiadam natychmiastowo, na co cicho się krztusi i odnoszę wrażenie, że jest lekko urażony.- Znaczy, umm, moi rodzice zawsze...- pogarszam sytuacje- A c-co sprawiło, że zacząłeś interesować się fotografią?- Teraz spogląda na mnie zaintrygowany, ale słysząc ostatnią część zdania lekko przygasa, zastanawiając się nad odpowiedzią. 
- Właściwie nie było konkretnego powodu, jako dziecko lubiłem robić zdjęcia. Głównie martwej natury, z wiekiem jednak lekko zmieniły się moje... zainteresowania.- Uśmiecha się i przez chwile myślę, że myślami błądzi gdzieś daleko, ale potakuję głową, na znak zrozumienia.- Opowiedz mi o swoim dzieciństwie.
- Nic ciekawego- wzruszam ramionami, nabijając na widelec kolejną frytkę i ostrożnie wsadzając ją do ust. Cierpię na fobię ośmieszenia się przed szefem, lub jestem zwykłą histeryczką.- Mama od zawsze chciała być modelką, ale jej marzenie nigdy się nie spełniło, więc została projektantką mody. Tata jest prawnikiem. Jako dziecko, cóż, nigdy mi niczego nie brakowało, chodziłam do dobrych szkół i na ogół byłam dobrze wychowywana. Tata często był w domu, mama rzadziej, ale mimo wszystko starała się, abym pamiętała o jej obecności - śmieję się bez krzty humoru.
- To znaczy?
- Byłam dobrze wychowywana- powtarzam bezbarwnie. Harry mruży oczy, jakby starał się przewiercić mnie na wylot, jednak po chwili pyta:
- A przyjaciółki?
- Miałam jedną, w przedszkolu. Pamiętam jej uśmiech. Śliczny, beztroski. I wielkie, niebieskie oczy, nic więcej.
- Tylko w przedszkolu? Długo się przyjaźniłyście? 
- Nie. Pewnego dnia przedszkolanka ogłosiła, że wyjeżdża i warto się z nią pożegnać. Wtedy ustaliłyśmy, że dzień przed wyjazdem moja mama podjedzie pod jej dom i zabierze nas na spacer. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, nasze matki się zgadały i dotąd nie mam pojęcia, jak 6-latkom udało się je namówić. Ale tamtego dnia mojej wypadło spotkanie w pracy, więc nie miałyśmy jak się pożegnać- wzdycham.- Nieco później poznałam Toby'ego, a w liceum Ninę i Emmę. A co z twoimi przyjaciółmi?- chrząkam.- Jeśli mogę wiedzieć.
- Miałem ich kilku. Pamiętam, że w wakacje chodziliśmy na pewną górkę i tam spędzaliśmy resztę dnia, dopóki nie robiło się ciemno. Zawsze było tam dużo dzieci, wszyscy przynosili kanapki i koce, niektórzy nawet namioty. Pamiętam, jak pewnego dnia razem z jednym z przyjaciół postanowiliśmy tam przenocować.- Przerywa, a ja kiwam głową, zafascynowana beztroskim dzieciństwem Harry'ego. 
- A co na to wasi rodzice?- Wzrusza ramionami. 
- Mieszkałem z ojcem, ale jego nigdy nie było. Matka zostawiła nas kiedy miałem 5 lat.  Tamten chłopak wtedy uciekł z domu, jego rodzice byli wiecznie pijani, więc podejrzewam, że gdyby nie to, że nie wracał do domu przez tydzień nie zauważyliby jego nieobecności. 
- Jak to tydzień? Nie mieliście spędzić tam jednej nocy? 
- Spędziliśmy. Ja nad ranem poszedłem do domu, ponieważ w moim przypadku noc na podwórku nie była dobrym pomysłem. Na ogół byłem strachliwym dzieckiem. Kiedy po kilku godzinach wróciłem, jego już nie było.- Zaskoczona rozdziawiam oczy. 
-  I znalazł się dopiero po tygodniu? 
- Nie, w ogóle się nie znalazł. Po tygodniu jego rodzice zgłosili zaginięcie.- Dławię się frytką, oczekując dalszych wyjaśnień, ale on tylko wybucha śmiechem, odchylając się na krześle. 
-  Oh, żartowałeś- Chichoczę nerwowo. 
- Nie.- Uspokaja się.- To było wiele lat temu, Lizzy. Po prostu nie traktuję już tego poważnie. 

~~~
Rozdział by Kinss Wo 
Okay, kochani- dzisiaj wysilę się urozmaicić tę notkę. Zacznijmy od tego, że... Cholera, pod XIII aż 30 komentarzy! Fenk ju soł soł soł wery macz! Jeśli kogoś to obchodzi, to jak dotąd jest to jak rekord na It's nothing, Princess, więc z pewnością razem z Error jesteśmy zachwycone. Jak pewnie widzicie, powyższy rozdział był jednym z dłuższych i... umm, dobrze się złożyło, ponieważ w dodaniu następnego będą pewne opóźnienia. Dlaczego? Sprawa nie jest zbyt skomplikowana- zaczął się rok szkolny i mimo napisanych już kilku rozdziałów do przodu, wolimy dmuchać na zimne i dodać sobie kilka dodatkowych dni. Ale spokojnie, rozdział X przewidujemy za ok. 2 tygodnie. A przez ten czas mam prośbę do niektórych czytelników- tych, którzy raczej nie komentują. Może wyjątkowo pod tym rozdziałem to zrobicie? :D Chciałabym zobaczyć ilu tak naprawdę nas tu jest. Challenge accepted? 
I jak podoba wam się nowy szablon?

29 komentarzy:

  1. Pucio henzap, jestem pierwsza :D !
    Koma napiszę jak odrobię historię ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochamm tego blogaa

    OdpowiedzUsuń
  3. no no no super :) ciekawe co dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. yeah fantastyczny rozdział a co do szablony to nie obraźcie się ale tamten moim zdaniem bardziej odzwierciedlał klimat opowiadania no i po prosty bardziej mi sie podobał ale ogólnie jest super i strasznie się nie mogę doczekać następnego rozdziału;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty *.* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Kocham to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super extra hiper i nie wiem co jeszcze. Macie nową czytelniczke :) nie mogę się doczekać następnego; życzę weny :* / sally

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział zajebisty *,* Mam nadzieje że harry bedzie z nasza ksieżniczką lezzy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Szablon świetny! Rozdział jest hjkahgaighsa nie mogę się doczekać następnego! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wooww czekam na next - ania

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie moge rozgrysc Harrego :///

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieje że w następnym rozdziale będzie coś więcej

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham<3Życze weny i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział bardzo interesujący :)
    Harry'ego naprawdę ciężko rozgryźć. Nie wiadomo czego oprócz seksu może chcieć.
    Szablon i ogólny wygląd jak najbardziej na plus :)
    Do następnego! :*
    Buziaki, @youmakememad96 .xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Omgg to jest zdecydowanie najlepszt rozdział

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na next ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham to opowiadanie ^.^
    I czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. boze, nei wiem jak mam skomentowac. to moj ulubiony ff i nie moge doczekac sie nn!

    OdpowiedzUsuń
  18. Suuupppeeerrr kiedy next ??

    OdpowiedzUsuń
  19. czekam na nexta :***********

    OdpowiedzUsuń
  20. Omgg zdecydowanie mój ulubiony kiedy next ??

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwielbiam Jezu dbxbxhdbdhxbsvcv

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny widać że harremu sie podoba ''księżniczka ''

    OdpowiedzUsuń
  23. Aaaaa ja chce następny juz ! Zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  24. Aaa ja chce nastepny juz teraz i zaraz a tak wogole to zajebiste i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  25. kocham !!! <3
    ja chce dalej !
    życzę weny ;*
    ~Kaja

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Dla czytelników (ważne)